Jakub Walczyk: Idea kultury społecznie użytecznej jest Wam bliska od dawna. Czym zajmowałyście się przed pandemią?
Maria: Od dłuższego czasu działamy ze społecznością lokalną dzielnicy Dębiec w Poznaniu. Pomimo pandemii cały czas funkcjonujemy jako Dom Sąsiedzki i Centrum Inicjatyw Lokalnych i próbujemy być obecne w życiu sąsiadów i sąsiadek. Oczywiście jest to bardzo trudne, bo działałyśmy z różnymi grupami – od małych dzieci, po osoby starsze, a nasze wydarzenia zawsze miały charakter wspólnych i bliskich spotkań. To wszystko musiało być na jakiś czas zawieszone, ale staramy się jakoś utrzymywać te relacje i kontakty, choćby wirtualnie.
Ula: Obecnie działamy trochę hybrydowo, a program dostosowujemy do stanu epidemicznego. Jeśli sytuacja na to pozwala, to organizujemy indywidualne lub w bardzo małych grupach spotkania artystyczne i sąsiedzkie. W ciągu lata trochę jeszcze spotykaliśmy się w ogrodzie sąsiedzkim, bo w przestrzeni otwartej było to łatwiejsze i bezpieczniejsze. Teraz znowu niestety jest coraz trudniej, ale wypracowaliśmy sobie kilka sposobów. Na przykład jednym z nich był taki miniaturowy projekt, który polegał na tym, że wysyłałyśmy paczki do dzieciaków z zadaniami i listami od wróżki Pandemiuszki i one poprzez działania artystyczno-manualne oswajały się z pandemią i mogły trochę lepiej zrozumieć to, co się dzieje. Natomiast w przypadku osób starszych miałyśmy kłopot, bo działania online dla naszej grupy okazały się nieadekwatne. Część z nich nawet nie posiada komputera, więc uruchomiliśmy taki telefon, gdzie nasza animatorka, która do tej pory zajmowała się klubem seniora, jest po prostu na linii i osoby starsze mogą do niej zadzwonić. Ona również do nich telefonuje i w ten sposób jest podtrzymywany kontakt. Seniorki są zachwycone i bardzo im to pomaga. Myślę, że nam (osobom młodszym) trudno sobie wyobrazić, w jakim świecie żyją w tej chwili samotne osoby starsze. W zamknięciu, w oderwaniu od znajomych, a często także rodziny (dla której pandemia bywa wymówką), w ciągłym poczuciu zagrożenia potęgowanego jeszcze przez media. Dzięki tym telefonom nasze seniorki mają z kim na przykład wypić kawę albo obejrzeć wspólnie serial, ale przede wszystkim porozmawiać i poczuć wsparcie od kogoś, kto jest po drugiej stronie słuchawki. Te telefony to też kwintesencja budowania i odbudowywania więzi sąsiedzkich. Nie ujmując nic inicjatywom np. miejskim tego typu, to właśnie wartość takiej relacji i samopomocy sąsiedzkiej jest moim zdaniem nie do przecenienia.
J: Wiem, że spotykałyście się też na wspólne, sąsiedzkie gotowanie i działacie w ramach inicjatywy Długi Stół Poznań. Jakie wartości jej przyświecają?
M: Staramy się wspierać w dostępie do żywności, ale jednocześnie bardzo ważny jest dla nas aspekt jej niemarnowania. Gromadzimy owoce i warzywa, które w innych warunkach trafiłyby do śmietnika, a jednak cały czas nadają się do spożycia i możemy je puścić dalej w świat.
U: Bardzo istotna jest dla nas idea pomocy wzajemnej. Osoby, które otrzymują od nas paczki, często też uczestniczą w całej akcji. Część z nich działa razem z nami i wszyscy później na tym korzystamy. Są osoby, które pomagają nosić warzywa, segregować je i później transportować. Oczywiście nie jest to pomoc obligatoryjna i każdy, kto się do nas zgłosi, może paczkę otrzymać. Jednak nie jest to akcja typowo charytatywna, gdzie jakaś grupa (z reguły bardziej uprzywilejowana) działa na rzecz innej – mniejszościowej.
J: Skąd pomysł na taką inicjatywę? Jak to wszystko się zaczęło?
U: Wszystko zaczęło się jeszcze przed pandemią od pomysłu na wspólne gotowanie u nas w Domu Sąsiedzkim. Całość polegała na tym, że spotykamy się z grupą osób i każdy przynosi ze sobą coś do jedzenia i z tego wszystkiego razem przygotowujemy posiłek, spędzając miło czas – był to pomysł Petrosa, który pomogłyśmy zrealizować w Domu Sąsiedzkim i nawiązanie do naszych wcześniejszych międzykulturowych kolacji rodzinnych, na których dzieci gotowały razem z opiekunami dania z różnych zakątków świata. To działanie miało służyć wzmacnianiu relacji sąsiedzkich i poznawaniu nowych osób. Przed pandemią udało nam się zorganizować tylko jedną taką kolację. Później nastąpił lockdown i wówczas uznaliśmy, że z pewnością za chwilę pojawi się więcej osób, które potrzebują wsparcia i skoro wiemy o możliwości pozyskiwania jedzenia z rynków warzywno-owocowych to warto to wykorzystać, by takim osobom pomóc. Warto też wspomnieć skąd narodziła się nazwa Długiego Stołu. Po pierwsze jest to nawiązanie do realnego długiego stołu, który znajduje się w Domu Sąsiedzkim i przy którym zasiadaliśmy zawsze do naszych wspólnych kolacji. A po drugie odnosi się to do powiedzenia, że jeśli powiodło ci się w życiu lepiej niż innym, to zbuduj dłuższy stół, a nie wyższy płot.
M: Przebiegało to dość spontanicznie. Najpierw dołączyło do nas kilka osób z Rozbratu i CIM Horyzonty, a później skontaktowaliśmy się z też z Barką, która włączyła się do naszej akcji. Właściwie od początku działań współpracowaliśmy też z Jedzenie Zamiast Bomb Poznań. Na początku byliśmy bardzo małą grupą osób. Z warzyw i owoców, które pozyskiwaliśmy, przygotowywaliśmy paczki dla indywidualnych osób potrzebujących, a część jedzenia przekazywaliśmy właśnie do grup i organizacji, jak Barka czy Jedzenie Zamiast Bomb. Intensywność i skala działań była ogromna, dlatego też pojawiło się po kilku miesiącach zmęczenie.
U: Sporo się zmieniło, gdy zdecydowaliśmy się utworzyć grupę na Facebooku, do której dołączały kolejne osoby zupełnie z zewnątrz i wtedy zaczął się dość szybko duży ruch. Sama współpraca z Barką zaczęła się latem. Mieliśmy wówczas bardzo dużo jedzenia z rynków, a część nie nadawała się już do rozdania do paczek, ale nadal nadawała się na przetwory, a ponieważ Jedzenie Zamiast Bomb, z którymi pracowaliśmy wcześniej, miało wakacyjną przerwę to trafiliśmy do Barki. Początkowo, przekazywaliśmy po prostu nadwyżki jedzenia, natomiast ostatnio ta współpraca się rozszerzyła i też pomagają nam w transporcie jedzenia z Rynku Jeżyckiego.
J: Ludzie chętnie się angażują? Dołączają i pomagają?
M: Do grupy dołączają chętnie, bo liczba użytkowników ciągle wzrasta, ale tylko część z tych osób jest gotowa rzeczywiście na działanie i większe zaangażowanie. Oczywiście zdarzają się też takie osoby z roszczeniowym podejściem, w duchu „wybiorę produkty i dostarczcie mi je pod drzwi”, ale to zdecydowana mniejszość.
J: No właśnie. Mam wrażenie, że te różne grupy w mediach społecznościowych skupione wokół wymiany jedzenia, rzeczy i niesienia wzajemnej pomocy, to jakiś nowy rodzaj spółdzielczości. W tym przypadku wirtualnej, ale jednak przynoszącej bardzo wymierne efekty od zakupienia leków osobie potrzebującej, po wyprowadzenie psa. Mowa tutaj o takich inicjatywach jak „Widzialna Ręka Poznań” czy „Jedzenie Ci dam, bo mam”.
U: Tak, tak! Widać, że te osoby na terenie Poznania się powtarzają w różnych grupach. Nam też się zderzyło wrzucić jakiegoś posta na grupę, o której wspomniałeś i faktycznie odpowiedź i pomoc przyszły bardzo szybko. Są też osoby, które z tych grup trafiają do nas i angażują się w działanie lub też pytają o możliwość otrzymywania paczek.
M: Jesteśmy jednak „małym światem” ludzi, którzy są zaangażowani w różne takie pomocowe inicjatywy.
J: Jak wygląda krok po kroku taki dzień w ramach inicjatywy Długi Stół Poznań?
M: Od 13.30 na rynku na Dębcu jest grupa wolontariuszy, która chodzi i zbiera żywność od zaprzyjaźnionych sprzedawców. Oni oddają to, co się nie sprzedało. Wszystko znosimy do naszego Domu Sąsiedzkiego, który jest tuż obok rynku. Z kolei około godziny 14 wyrusza ekipa na Rynek Jeżycki. To takie nasze główne źródło, tam zawsze jeździ największy samochód. Następnie, kolejna ekipa jedzie na Rynek Łazarski (około godziny 15). Gdy żywność z tych 3 źródeł trafia do nas, to staramy się ją szybko posegregować by koło 16-17 móc rozdawać i rozwozić przygotowane paczki. Generalnie trochę noszenia, dużo bałaganu i na końcu ogrom satysfakcji.
J: Co Wasza inicjatywa daje innym?
U: Dostajemy wiele wiadomości, że gdyby nie nasze paczki to niektórzy po prostu nie mieliby, co jeść i takie historie to naprawdę nie jest rzadkość. To jest taki najbardziej wymierny i doraźny efekt naszych działań. Jednocześnie, inicjatywa łączy wiele grup i osób, które ze sobą współpracują. Gdy spotykamy się w każdą sobotę w Domu Sąsiedzkim na segregowanie jedzenia, to jest naprawdę super atmosfera, przestrzeń do dialogu dla ludzi z zupełnie różnych światów. Wymieniamy się przepisami na różne dania z uratowanych warzyw, rozmawiamy o tym, co jeszcze można w całej akcji usprawnić, gdzie szukać nowych źródeł jedzenia, o zero waste w życiu codziennym, o kompostowaniu i roślinach oczyszczających powietrze, czasem o polityce i o pandemii, która utrudnia nam życie. A czasami po prostu żartujemy sobie ze zgniłych marchewek i ziemniaków gigantów.
M: Dzięki temu, że beneficjenci akcji często też z nami pracują, to widzimy, że ta pomoc nie trafia w próżnię i wiemy, że to są osoby, które z tego korzystają i jest to im potrzebne.
J: Ok, a odwracając trochę to pytanie, powiedzcie, co Wam daje ta akcja?
M: Warzywa!
J: A poza tym? Co daje i dlaczego jest wyzwaniem?
U: Tak naprawdę to pierwszy raz w życiu, naocznie uświadomiłam sobie, w jak źle urządzonym świecie żyjemy. Oczywiście wiedziałam wiele o marnowaniu żywności, ale dopóki się tego nie doświadczy, to są to tylko liczby, a ja zabierając z rynku co tydzień te skrzynki, po prostu widzę setki kilogramów marnowanych warzyw. Z jednej strony to przeraża, a z drugiej daje motywację do dalszego działania.
M: Oczywiście ogromnym wyzwaniem jest logistyka całego działania, potrzeba obecności i włożenia po prosty fizycznego wysiłku, ale to działanie daje także szybki efekt, w którym widzimy na własne oczy jego pozytywne skutki i wiemy, że to zaangażowanie się po prostu opłaca i jest bardzo potrzebne.
U: Dokładnie. My obstawiamy w każdą sobotę trzy rynki w Poznaniu, a to nie jedyne miejsca, gdzie marnuje się żywność. Gdybyśmy miały większe moce przerobowe, to naprawdę byłybyśmy w stanie jeszcze dużo więcej tego jedzenia uratować.
J: W jaki sposób można się włączyć w Wasze działania? Widziałem, że czasami poszukujecie na przykład pomocy przy transporcie warzyw z rynków…
M: Tak, na przykład można się włączyć w noszenie warzyw do auta i transport z Rynku Jeżyckiego, Łazarskiego czy na Dębcu. Potrzebna jest też pomoc przy segregacji zebranej żywności i przygotowaniu paczek w Domu Sąsiedzkim, chociaż akurat teraz, ze względu na stan epidemiczny staramy się to robić przy bardzo ograniczonej liczbie osób i umawiamy wolontariuszy w sposób rotacyjny.
J: W jakim kierunku chciałybyście rozwijać tę inicjatywę?
U: Przede wszystkim chciałabym, żeby Długi Stół nie musiał w ogóle działać! Żeby jedzenia było produkowane tyle, ile jest potrzebne i żeby trafiało ono na stoły, a nie na śmietniki i było dostępne dla wszystkich. Ale to oczywiście dość utopijne założenie.
Póki co, więc cały czas tematem otwartym są pozostałe rynki. Byłoby super, gdyby udało się poszerzyć zasięg. Oczywiście do tego potrzebowalibyśmy wsparcia kolejnych osób, które na przykład zajęłyby się koordynacją zbiórki żywności, transportem itp. Cały czas szukamy też możliwości pozyskiwania jedzenia z innych źródeł. Nie tylko z rynków, na których asortyment jest ograniczony, ale także supermarketów dysponujących suchym prowiantem czy środkami czystości. Niestety, do tej pory nam się to nie udało. Mimo ustawy o niemarnowaniu żywności, która de facto zobowiązuje duże placówki do przekazywania jedzenia organizacjom pozarządowym, cały czas odbijamy się od ściany i w ogóle nie chcą z nami gadać.
Bardzo bym chciała, by ta nasza inicjatywa szła w stronę systemowego rozwiązania, ale do tego potrzebna jest sieć współpracy między różnymi podmiotami. Cieszy mnie współpraca z Barką i Jedzeniem Zamiast Bomb Poznań, bo to ogromna pomoc, dzięki której nie musimy nadzorować całego procesu od pozyskania jedzenia do jego finalnego dostarczenia odbiorcom. A jednocześnie wiemy, że nasze jedzenie trafia naprawdę do osób potrzebujących, np. w kryzysie bezdomności, z którymi tamte organizacje pracują na co dzień. My z kolei w tym czasie możemy skupić bardziej na tym, czym zajmuje się Stowarzyszenie Zielona Grupa na co dzień, czyli działaniami społeczno-artystycznymi.
*
Długi Stół Poznań tworzą: Maria Ratajczak, Ula Ziober, Julia Spychała (Stowarzyszenie Zielona Grupa, Dom Sąsiedzki), Weronika Klon, Florentyna Macioszczyk (CIM Horyzonty), Rafał Chrzanowski (Rozbrat). W całość działań zaangażowanych jest wielu wolontariuszy, wolontariuszek, aktywistek i aktywistów społecznych.
** Na zdjęciach:
Fotografia 1:
Na zdjęciu przedstawiono sześć drewnianych skrzynek, w których po brzegi ułożone są wielokolorowe warzywa i owoce. Między innymi pomidory, pory, kalafiory, kapusta, pietruszka, papryka, marchew i winogrona. Wszystkie te produkty są pomieszane.
Fotografia 2:
Obrazek przedstawia trzy sklejone obok siebie fotografie. Na każdej z nich jest inna kobieta, która trzyma w obu rękach skrzynkę z wielokolorowymi, różnymi warzywami. Osoby mają na twarzy maseczki zasłaniające nos i usta.
Fotografia 3:
Zdjęcie przedstawia samochód typu transit. Otworzony na oścież bagażnik odsłania jego wnętrze: drewniane i kartonowe skrzynki, o różnych rozmiarach, zapełnione warzywami i owocami.